Noc była jeszcze młoda i wiedziałem, że spotkam tu jednego z dilerów. Tuż pod niebieskim neonem dostrzegłem osobnika przypominającego jaszczurkę. To znak rozpoznawczy członków gangu reptilian, którzy dokonują tego typu modyfikacji ciała. Ten konkretny okaz miał skórę pokrytą łuskami, pionowe źrenice, a do tego jeszcze kolce wystające z łepetyny.
– Tyle wysiłku, żeby wyglądać jak klaun.
– Co powiedziałeś? – zapytał podirytowany jaszczurolud.
Stanąłem tuż przed nim, zdjąłem kaptur i tym samym pozwoliłem zobaczyć, że niemal cała moja głowa jest pokryta metalowymi wszczepami, płytami ochronnymi oraz okazjonalnie wystającymi kablami.
– Powiedziałem, że po tak obszernych modyfikacjach ciała jesteśmy skazani na czerwoną burzę. Masz trochę?
– Co jest kurwa?! Przecież jesteś jednym z magów. Nie rozmawiam z czarodziejskimi pomiotami. Precz mi stąd, bo jak ci...
Złapałem go za gardło i lekko uniosłem. Moja mechaniczna ręka była w stanie miażdżyć głazy, więc chwila nieuwagi mogła sprawić, że z jego krtani zostanie miazga. Musiałem być niezwykle ostrożny.
– Jestem magiem, ale nie muszę korzystać z żadnych sztuczek, żeby wyjaśnić ci jak działa świat. No więc słuchaj mnie uważnie, bo nie zamierzam się powtarzać. Świat działa tak, że kiedy proszę cię o czerwoną burzę, to dajesz mi dwie działki, uśmiechasz się i życzysz miłego dnia. Dzięki temu ja będę miał okazję zastanowić się nad tym, czy warto darować ci życie.
Delikatnie opuściłem go z powrotem na ziemię i poluzowałem mechaniczny uścisk. Reszta transakcji przebiegła pomyślnie i mogłem cieszyć się narkotykami, dającymi mi chwilę ukojenia. Niestety byłem uzależniony od tego gówna, czego nie życzę nawet najgorszemu wrogowi. Można powiedzieć, że taka była cena zostania jednym z magów. Nasz klan zaliczał się do wysoce nielubianych organizacji, więc nawet coś tak prostego jak zakup działki od dilera, mogło się wiązać z potencjalnymi zgrzytami. Teraz nie miało to większego znaczenia, bo dostałem to czego chciałem i oddaliłem się od miejsca transakcji. Narzuciłem kaptur na głowę i zniknąłem w tłumie ludzi. Tej nocy miałem trochę mokrej roboty do wykonania, więc pozwoliłem sobie na chwilę przyjemności. Zażyłem dwie porcje czerwonej burzy i poczułem jak mózg odzyskuje kontrolę nad wszystkimi wszczepami, znajdującymi się w stercie mięsa określanej przez wielu jako ciało. To cud, że jeszcze jakoś ciągnę, bo jestem nafaszerowany elektroniką do granic możliwości. Najgorsze jest to, że mam w sobie nielegalne, mocno eksperymentalne moduły, generujące niewyobrażalne pokłady energii przepływającej przez moje ciało. Kiedy to z siebie wyrzucam, smażę wszystkich dookoła, ale sam też trochę to odczuwam. Czerwona burza cofała niektóre skutki uboczne i odzyskiwałem pełną kontrole nad swoim ciałem. Przed robotą z reguły zażywałem dwie działki.
***
Klub Omega znajdował się w bogatej dzielnicy, więc musiałem działać szybko, bo tutaj policyjne oddziały faktycznie przyjeżdżały na wezwanie. Zanim zabrałem się za penetrowanie budynku, podpiąłem się do lokalnej sieci i usmażyłem cały monitoring oraz zautomatyzowane systemy obronne. Wcześniej wyłączyłem alarm, więc kupiłem sobie trochę czasu na uprawianie magii. Pierwszym widzem moich sztuczek był ochroniarz stojący przy głównym wejściu, któremu dosłownie stopiłem twarz. W środku musiałem uporać się z robotem, bo natychmiast wybudził się ze stanu uśpienia i otworzył ogień. Niestety działał autonomicznie i nie mogłem dokonać zdalnego wyłączenia po włamaniu do sieci, tak jak to zrobiłem w przypadku wieżyczek laserowych. Wytworzyłem pole siłowe, które wyłapało wszystkie ołowiane pociski wystrzelone w moim kierunku, po czym skierowało je z powrotem w stronę robota. Ta puszka złomu miała teraz więcej dziur niż zabezpieczenia budynku, do którego właśnie się włamałem. W końcu trafiłem na parkiet tej pieprzonej dyskoteki. Ludzie nie słyszeli strzałów z korytarza znajdującego się za moimi plecami, bo muzyka była za głośna. Wszyscy się dobrze bawili i podskakiwali w rytm basowych dźwięków, ja natomiast skorzystałem z okazji i wtopiłem się w tłum. Niestety w moim zawodzie nigdy nie było miejsca na wątpliwości natury moralnej. Ktoś chciał, żeby Omega wyleciała z dyskotekowego biznesu. Klub miał zbankrutować, a magowie przyjęli zlecenie, więc teraz ja musiałem wywiązać się z tej wątpliwej przyjemności. Plan był prosty i chciałem mieć to już za sobą. Wykorzystałem cały odblokowany potencjał, którym dysponowałem po zażyciu czerwonej burzy. Czułem palący ból we wnętrznościach, który z każdą chwilą nabierał na sile. W pewnym momencie nie wytrzymałem i zacząłem krzyczeć. Nikogo to nie obchodziło, ale gdy pojawiły się pierwsze wyładowania elektryczne, ludzie powoli zaczęli zwracać na mnie uwagę. Teraz musiałem tylko wyrzucić z siebie pokłady wygenerowanej energii, co uczyniłem. Wszystkie osoby znajdujące się w budynku zginęły od silnych porażeń. Moja magiczna sztuczka była gwarancją tego, że jutro w wiadomościach będzie głośno o wypadku w klubie Omega. Setki ofiar, brak nagrań z monitoringu, kompromitacja właścicieli i zysk konkurencji, która wcześniej sowicie zapłaciła klanowi magów za mokrą robotę. Nic dziwnego, że nie lubią nas nawet najgorsi przedstawiciele świata przestępczego. W przeciwieństwie do nich, przyjmujemy każde zlecenie.
Komentarze
Prześlij komentarz