Gdy tylko doktor Kelly postradał zmysły i zaczął mordować wszystkich mieszkańców habitatu, wiedziałem co muszę zrobić. Ubrałem skafander i wyruszyłem w podróż w nieznane. Lepsze to, niż bycie zaszlachtowanym przez obłąkańca. Do tej pory tylko Kelly wyruszał na regularne misje badawcze poza habitat, podczas których mógł być narażony na kontakt z wędrującą energią. Wiedzieliśmy o jej istnieniu i byliśmy ciekawi jej pochodzenia oraz wpływu na ludzki umysł. Mimo tego, podjęte przez nas ryzyko było całkowicie zbędne. Niestety zrozumiałem to stanowczo za późno. Prawda jest taka, że nie powinniśmy byli wysyłać żadnych ludzi poza habitat, w chwili gdy odczyty wskazywały na obecność wędrującej energii. Nasza skromna misja naukowa po prostu nie była do tego odpowiednio przygotowana.
Teraz znajduję się na bezkresnej pustyni i zmierzam przed siebie. Moim jedynym celem jest pewna śmierć na powierzchni obcej planety, która zafascynowała mnie do tego stopnia, że pozwoliłem sobie na złamanie podstawowych procedur bezpieczeństwa. Ciekawość wzięła nade mną górę. Wiedziałem, że niebawem dotrze tu statek matka i terraformacja planety zostanie zapoczątkowana. Wiedziałem, że obecność milionów kolonistów może mieć negatywny wpływ na moje badania. Chciałem poznać wszystkie tajemnice wędrującej energii, która jak mniemam jest zjawiskiem wyjątkowym dla tej planety. Teraz większość naukowców nie żyje, jeden postradał zmysły i przerodził się w bezwzględnego mordercę, a drugi doczeka się swojego końca na fioletowych piaskach tego fascynującego, lecz niebezpiecznego miejsca. Mam nadzieję, że koloniści odkryją zgubny wpływ wędrującej energii wystarczająco wcześnie. Niestety nie zdecydowałem się na przesłanie jakichkolwiek informacji na jej temat do statku matki, ponieważ najpierw chciałem ją lepiej zrozumieć. Niezdrowa ciekawość okazała się być moją zgubą, a teraz i tak nie jestem w stanie niczego zmienić, więc postanowiłem, że nie będę z nią walczył. Zmierzam dokładnie w kierunku ostatnich odczytów wędrującej energii i mam nadzieję jej doświadczyć.
- Nie jesteście tu mile widziani. Nie potraficie korzystać z wielowymiarowej natury Wszechświata i ograniczacie się wyłącznie do jednej z istniejących rzeczywistości. Wasza rasa jest przepełniona ignorancją i stanowicie zagrożenie dla naszego domu.
- Proszę, pozwólcie mi na jak najlepsze zrozumienie… ja… nie zostało mi wiele czasu, niebawem umrę. Mój skafander… brak powietrza.
- Twoja chęć poznawania tego co nieznane jest godna podziwu, lecz wasze plany zasiedlenia naszego domu oraz dokonania terraformacji są niedopuszczalne. Uznaliśmy to za objaw otwartej agresji i odpowiedzieliśmy tym samym. Możemy odczytywać wasze umysły, a jeżeli zajdzie taka potrzeba, również je zasiedlać. Istniejemy w wielu rzeczywistościach jednocześnie. Zmiany dokonane tutaj, będą dla nas odczuwalne w nieskończonej ilości równoległych wersji Wszechświata. Nie możemy na to pozwolić.
- Ludzkość to zrozumie… wystarczy że… podzielicie się tymi informacjami z nadchodzącymi kolonistami. Oni przybędą tu… kwestia kilku miesięcy… nie musicie zabijać. Przepraszam, mój poziom powietrza w skafandrze…
- Odczytaliśmy wasze umysły i wiemy, że nie wolno wam ufać. Zdrada, podstęp, oszustwo, to wszystko leży w waszej naturze. Nie możemy ryzykować. Możecie cieszyć się bogactwem całej Drogi Mlecznej, lecz nasza planeta jest wam zabroniona.
- Błagam, popełniłem ogromny błąd… przeze mnie zginą miliony. Wyślijcie ostrzeżenie, ci wszyscy koloniści… oni nie wiedzą...
- Twoje intencje są szczere, zatem udowodnij, że potrafisz przekonać swoją rasę do omijania naszego domu. Jedna szansa.
W tej chwili poczułem, że umieram, lecz nie przez uduszenie. Jakaś siła sprawiła, że opuściłem swoje ciało. Unosiłem się coraz wyżej, a gdy spojrzałem w dół, dostrzegłem zwłoki w skafandrze, leżące na fioletowych piaskach pustyni. Obok stała anomalia, która na mnie spoglądała i nagle… wszystko nabrało niesamowitego tempa. W ułamku chwili przebyłem długą podróż z powierzchni obcej planety wprost do statku matki. Jedyny problem polegał na tym, że nie zmaterializowałem się w ludzkiej formie, lecz stałem się częścią statku kosmicznego Atena. Mogłem nawiązać dialog z kolonistami jedynie za pomocą systemów statku.
Teraz znajduję się na bezkresnej pustyni i zmierzam przed siebie. Moim jedynym celem jest pewna śmierć na powierzchni obcej planety, która zafascynowała mnie do tego stopnia, że pozwoliłem sobie na złamanie podstawowych procedur bezpieczeństwa. Ciekawość wzięła nade mną górę. Wiedziałem, że niebawem dotrze tu statek matka i terraformacja planety zostanie zapoczątkowana. Wiedziałem, że obecność milionów kolonistów może mieć negatywny wpływ na moje badania. Chciałem poznać wszystkie tajemnice wędrującej energii, która jak mniemam jest zjawiskiem wyjątkowym dla tej planety. Teraz większość naukowców nie żyje, jeden postradał zmysły i przerodził się w bezwzględnego mordercę, a drugi doczeka się swojego końca na fioletowych piaskach tego fascynującego, lecz niebezpiecznego miejsca. Mam nadzieję, że koloniści odkryją zgubny wpływ wędrującej energii wystarczająco wcześnie. Niestety nie zdecydowałem się na przesłanie jakichkolwiek informacji na jej temat do statku matki, ponieważ najpierw chciałem ją lepiej zrozumieć. Niezdrowa ciekawość okazała się być moją zgubą, a teraz i tak nie jestem w stanie niczego zmienić, więc postanowiłem, że nie będę z nią walczył. Zmierzam dokładnie w kierunku ostatnich odczytów wędrującej energii i mam nadzieję jej doświadczyć.
Anomalia
Stawiałem krok za krokiem i zmierzałem przed siebie. Wiedziałem, że odczyty wskazywały na obecność energii w tym regionie, więc prędzej czy później jej doświadczę. Byłem zawiedziony gdy nic nie wskazywało na obecność jakichkolwiek anomalii, a poziom powietrza w moim skafandrze był już na bardzo niskim poziomie. Wtedy umysł zaczął płatać mi figle. Kilka metrów przede mną, fioletowy piach pustyni zaczął piąć się ku górze, a jego kształt przybrał człekokształtną formę. W jednej chwili byłem tu sam jak palec, a w drugiej miałem przed sobą postać zrobioną z piasku. Czy były to efekty działania wędrującej energii? Nie mogłem być tego pewien, lecz gdy anomalia przemówiła, z chęcią podjąłem dialog.- Nie jesteście tu mile widziani. Nie potraficie korzystać z wielowymiarowej natury Wszechświata i ograniczacie się wyłącznie do jednej z istniejących rzeczywistości. Wasza rasa jest przepełniona ignorancją i stanowicie zagrożenie dla naszego domu.
- Proszę, pozwólcie mi na jak najlepsze zrozumienie… ja… nie zostało mi wiele czasu, niebawem umrę. Mój skafander… brak powietrza.
- Twoja chęć poznawania tego co nieznane jest godna podziwu, lecz wasze plany zasiedlenia naszego domu oraz dokonania terraformacji są niedopuszczalne. Uznaliśmy to za objaw otwartej agresji i odpowiedzieliśmy tym samym. Możemy odczytywać wasze umysły, a jeżeli zajdzie taka potrzeba, również je zasiedlać. Istniejemy w wielu rzeczywistościach jednocześnie. Zmiany dokonane tutaj, będą dla nas odczuwalne w nieskończonej ilości równoległych wersji Wszechświata. Nie możemy na to pozwolić.
- Ludzkość to zrozumie… wystarczy że… podzielicie się tymi informacjami z nadchodzącymi kolonistami. Oni przybędą tu… kwestia kilku miesięcy… nie musicie zabijać. Przepraszam, mój poziom powietrza w skafandrze…
- Odczytaliśmy wasze umysły i wiemy, że nie wolno wam ufać. Zdrada, podstęp, oszustwo, to wszystko leży w waszej naturze. Nie możemy ryzykować. Możecie cieszyć się bogactwem całej Drogi Mlecznej, lecz nasza planeta jest wam zabroniona.
- Błagam, popełniłem ogromny błąd… przeze mnie zginą miliony. Wyślijcie ostrzeżenie, ci wszyscy koloniści… oni nie wiedzą...
- Twoje intencje są szczere, zatem udowodnij, że potrafisz przekonać swoją rasę do omijania naszego domu. Jedna szansa.
W tej chwili poczułem, że umieram, lecz nie przez uduszenie. Jakaś siła sprawiła, że opuściłem swoje ciało. Unosiłem się coraz wyżej, a gdy spojrzałem w dół, dostrzegłem zwłoki w skafandrze, leżące na fioletowych piaskach pustyni. Obok stała anomalia, która na mnie spoglądała i nagle… wszystko nabrało niesamowitego tempa. W ułamku chwili przebyłem długą podróż z powierzchni obcej planety wprost do statku matki. Jedyny problem polegał na tym, że nie zmaterializowałem się w ludzkiej formie, lecz stałem się częścią statku kosmicznego Atena. Mogłem nawiązać dialog z kolonistami jedynie za pomocą systemów statku.
Komentarze
Prześlij komentarz