Przejdź do głównej zawartości

Chwila zapomnienia

Miecz w dłoń i do boju. Naprawdę myślałem, że to będzie takie proste. Wyobraziłem sobie, że ruszę przed siebie i zacznę zgładzać moich wrogów, jeden po drugim. Niestety rzeczywistość brutalnie zweryfikowała moje oczekiwania. Zostałem zraniony i schwytany do niewoli. Teraz leżę na zimnym kamieniu, w samym sercu podziemnego lochu, gdzie jedynym źródłem światła są oszczędnie rozmieszczone pochodnie na ścianach. Mam dużo czasu na przemyślenia, więc zastanawiam się między innymi nad tym, czy cała ta wojna ma jakikolwiek sens? Jakie to ma znaczenie kto wygra a kto przegra, skoro ostatecznie chodzi jedynie o napełnienie kieszeni jednego z panujących władców. Tacy prości ludzie jak ja, mają swoje własne zmartwienia, które ostatecznie nikogo nie obchodzą. Przykładowo, leżę w ciemnym lochu i oczekuję na dzisiejszą walkę, ponieważ strażnicy wymyślili sobie, że będą organizować potyczki między więźniami. Dlaczego to robią? Bo mogą. Bo nasz los nikogo nie obchodzi. Bo jestem jednym z wielu anonimowych pionków, niemających żadnego znaczenia.
– Więzień! – krzyknął strażnik, po czym zastukał w kraty.
Osobnik, który wyrwał mnie z rozmyślań nad własnym losem, splunął na ziemię, spojrzał na mnie i surowym tonem wyjaśnił, że nadszedł czas na wykazanie się podczas pojedynku. Podkreślił, że jeżeli przegram, to nie dostanę posiłku. Opuściłem celę w milczeniu i posłusznie podążałem w kierunku zaimprowizowanej areny, gdzie zmuszali nas do walki na gołe pięści. W końcu dotarłem do miejsca, w którym znajdował się tuzin strażników zebranych w kręgu. Przepuszczono mnie do środka, gdzie czekał inny więzień.
– No dobra, znacie zasady. Zwycięzca dostaje kolację, a przegrany idzie spać z rozbitą głową i z pustym brzuchem. Jakieś pytania?
– Ja mam pytanie – zapytałem, po czym spojrzałem strażnikowi prosto w oczy.
– Lepiej żeby było dobre, gnojku.
– Czy taki pies jak ty szczeka nawet wtedy, gdy wącha dupy innym psom?
To trwało ułamki chwili. Rozgniewany mężczyzna dobył miecza i wykonał zamach w moim kierunku. W porę odskoczyłem i wytrąciłem jego broń. Następnie jednym kopnięciem pchnąłem go w kierunku pozostałych strażników, tym samym torując sobie drogę do wyjścia. Natychmiast rozpocząłem ucieczkę, w której wspomógł mnie element zaskoczenia. Udało mi się dobiec do pierwszych drzwi, które szybko zabarykadowałem za pomocą krzesła, po czym gnałem dalej. Słyszałem jak tłum wściekłych strażników powoli niszczy moją zaimprowizowaną zaporę, ale z każdą chwilą się od nich oddalałem. Planowałem to od tygodni i wiedziałem, w którą stronę powinienem się udać. Ta banda idiotów nie zostawiała nawet jednej osoby na straży. Wszyscy przychodzili oglądać walki więźniów i wydawało im się, że sama ich ilość gwarantuje bezpieczeństwo. Kiedyś dowiedziałem się, że zapasowy klucz jest schowany za ozdobną tarczą, powieszoną na ścianie. Wygodne rozwiązanie, które przydaje się także uciekającym więźniom. Moje serce biło szybciej niż uderzenia zbliżających się do mnie kroków. Uporali się z barykadą i pędzą mnie zabić, ale ja właśnie otwieram drzwi, które dzielą mnie od schodów do góry. Zamykam je za sobą i wspinam się po stopniach, aż w końcu wybiegam na powierzchnię. Oślepiające światło odbiera mi możliwość widzenia i tonę w nieskazitelnie czystej bieli. Na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
– Więzień! – krzyknął strażnik, po czym zastukał w kraty.
Wzdrygnąłem się i otworzyłem oczy. Leżałem na zimnym kamieniu, w samym sercu podziemnego lochu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Anomalia w statku kosmicznym Atena

Gdy tylko doktor Kelly postradał zmysły i zaczął mordować wszystkich mieszkańców habitatu, wiedziałem co muszę zrobić. Ubrałem skafander i wyruszyłem w podróż w nieznane. Lepsze to, niż bycie zaszlachtowanym przez obłąkańca. Do tej pory tylko Kelly wyruszał na regularne misje badawcze poza habitat, podczas których mógł być narażony na kontakt z wędrującą energią. Wiedzieliśmy o jej istnieniu i byliśmy ciekawi jej pochodzenia oraz wpływu na ludzki umysł. Mimo tego, podjęte przez nas ryzyko było całkowicie zbędne. Niestety zrozumiałem to stanowczo za późno. Prawda jest taka, że nie powinniśmy byli wysyłać żadnych ludzi poza habitat, w chwili gdy odczyty wskazywały na obecność wędrującej energii. Nasza skromna misja naukowa po prostu nie była do tego odpowiednio przygotowana. Teraz znajduję się na bezkresnej pustyni i zmierzam przed siebie. Moim jedynym celem jest pewna śmierć na powierzchni obcej planety, która zafascynowała mnie do tego stopnia, że pozwoliłem sobie na złamanie podstaw...

Magiczny miecz tysiąca dusz

Bolemir zdawał sobie sprawę, że zaklęcie wkrótce go zabije. Musiał zatem podjąć trudną decyzję: otworzyć zaciśniętą dłoń i pozwolić aby miecz tysiąca dusz zniknął na zawsze, nie pozostawiając po swym istnieniu choćby najdrobniejszego śladu, albo trzymać zaciśniętą dłoń na rękojeści, aż zaklęcie skonsumuje jego duszę. Zważywszy na poświęcenie z jakim Bolemir, syn Izbora, ciężko chorego króla państwa Caecus, podjął się poszukiwań legendarnego, niemal tak starego jak cały znany świat, zakazanego miecza tysiąca dusz... odpowiedź zdawała się być jasna. Syn Izbora musiał wytrwać proces trawienia duszy do samego końca. Jego przeraźliwy krzyk rozległ się po całej krypcie, a usłyszały go nawet demoniczne istoty, od wieków skrywające się w mrocznych zakątkach tego przeklętego miejsca. W jego oczach rozlała się bezkresna biel, z której emanowało światło, będące wynikiem przepełniającej go magicznej mocy. Była to zakazana siła, pochodząca bezpośrednio od tysiąca dusz najlepszych wojowników stare...